Stanisław Miłosz Stanisław Miłosz
136
BLOG

Presja bezobjawowa. Błasik w kokpicie.

Stanisław Miłosz Stanisław Miłosz Polityka Obserwuj notkę 10

Właśnie zapoznałem się z omówieniem - autorstwa PAP - spekulacji mediów rosyjskich o przyczynie smoleńskiej katastrofy po ujawnionej przez przewodniczącego polskiej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmunda Klicha obecności generała Błasika, dowódcy Sił Powietrznych Polski, w kokpicie samolotu w ostatnich sekundach przed katastrofą. Generalna konkluzja - "obecność" była presją na pilotów. Wprawdzie nie zarejestrowano, jak twierdzi E. Klich, nawet śladu głosu Błasika mającego charakter "presji", ale wiadomo jest, że wojskowym pilotom ręce się trzęsą, głos łamie, rumieńce na buźce pojawiają, wzrok staje się mglisty, a rozum wysiada gdy za plecami stoi generał. Nie byle jaki zresztą generał, sam Szef.

Tak więc, co od pierwszych sekund podejrzewano - była presja ze strony "pasażerstwa", a kto wie czy nie samego szefa szefów, by lądować w Smoleńsku za wszelką cenę. Teraz jest już niezbity dowód.

Kto wie, czy pilotowi nie chcącemu wykonać takiego szaleńczego rozkazu, generał nie odebrał dowodzenia samolotem i sam zasiadł za sterami?

 

A ja się zapytam nieśmiało:

A jeśli Błasik był w kabinie pilotów ponieważ piloci zawiadomili go, że JEST PROBLEM?! Na przykład ze sprawnością samolotu, jego urządzeń nawigacyjnych, współpracą z obsługą lotniska?

A może Błasik pojawił się w kabinie pilotów dlatego, że PROBLEM był w w części pasażerskiej? Na przykład niezidentyfikowany ładunek/bagaż?

A może to było podchodzenie do LĄDOWANIA AWARYJNEGO? Za wszelką cenę, by uratować pasażerów??!!

Wiem, wszystko było sprawne. Nie było eksplozji, obsługa lotniska prowadziła jak po sznurku, tylko ta presja. Tylko ta presja ...

 


Dodam jeszcze (18:10) kolejne pytania:

  1. Co z billingami gen. Błasika, prywatnymi i służbowymi?
    Nikt ze Stolicy - "zatroskany" bezpiecznym lądowaniem tylu VIP-ów - nie sugerował mu bezpośredniego nadzoru "lądowania"?
    Bo chyba nie po to był (jeśli faktycznie był, a nie w nagraniu wyeksponowano głos z za otwartych drzwi) w kokpicie, by podziwiać uroki smoleńskiej mgły lub podsłuchiwać "intymne"rozmowy pilotów?
    Pan Edmund Klich twierdzi, że Błasik był w kokpicie, że nie wywierał słownej "presji", ale przecież po coś był! Skrzynka nie zarejestrowała pierwszych słów? Przecież, gdy się gdzieś przychodzi, to się mówi po co. Tym bardziej gdy jest to wbrew zasadom - w samolocie podczas przygotowania i lądowania - obowiązkiem pasażerów, kimkolwiek by byli, jest siedzieć przypiętymi do swoich siedzeń, a nie szwendać się do kabiny pilotów. Od komunikacji pasażerów z pilotami są stewardesy.
     
  2. Co oczywiste, nigdy nie byłem w kokpicie samolotu podczas lotu, choć podróżowałem ruskimi samolotami, jednak nie przypominam sobie by w części pasażerskiej podczas lądowania był jakiś nieznośny chałas gadających pasażerów, na dodatek zagłuszany wyciem silników i wibracjami konstrukcji samolotu.
    Przypuszczam, że w kokpicie jest podobnie, przecież piloci nie krzyczą do siebie jak Wojtek i Bartek z dwu krańców pola. Co zatem tak długo i uporczywie filtrowano z zapisu głosowego czarnej skrzynki? Rozmowy pasażerów z za otwartych drzwi, zapewne.
    Skoro zatem skrzynki przejęli Rosjanie, to skąd pewność, że intensywność głosów jest taka jaka być powinna? Skąd pewność, że nic nie wycięto? Skąd pewność, że na cały zapis nie nałożono dodatkowych "szumów"?
     

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka